Tanja Dückers "Ciała niebieskie"


Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: Himmelskörper
Data publikacji: 24 września 2014

Ciała niebieskie to wiele więcej niż wielowarstwowy portret rodziny. Im starsza jest Freia, tym bardziej podejrzewa, że w jej rodzinie zatuszowano i zepchnięto w niepamięć niejedną tajemnicę. Wydaje się, że wszystko zaczęło się w czasie wojny, owego mroźnego poranka, gdy babka bohaterki planowała ucieczkę z Prus Zachodnich na jednym z ostatnich statków... 




Kolejna książka, którą dopadłam z pudła z wyprzedażami w supermarkecie. Te książki już im nie są potrzebne, ich miejsce zajmują nowe pozycje, które są teraz na listach bestsellerów. Z daleka już urzeka mnie okładka "Ciał niebieskich". Naprawdę dobre ujęcie, daje dużą swobodę interpretacji widzowi. Czytam krótki opis z tyłu, kilka zdań napisanych żółtą czcionką. Stwierdzam, że jeszcze takiej książki nie czytałam. U nas w Polsce nie wytworzył się nurt "literatury wnuków", nawet nie wiem czy jest on znany. Decyduje się wziąć książkę nie ze względu na śliczną okładkę, lecz na wątki poruszone w niej. Czuję, że to będzie dobry wybór. Kiedy otwieram już w domu książkę, historię poprzedza 5 cytatów równych pisarzy. Poświęcone one są słońcu, niebu i wojnie. Przewracam kartkę książka nie posiada prologu. Przyglądam się po kolei rozdziałom, są ponumerowane od 1 do 24 i każdy z nich ma swój tytuł. Stwierdzam, że 254 strony to w sam raz. Nie za dużo, nie za mało. 


Kilka pierwszych stron książki mnie zmęczyło (możliwe, że jak zaczęłam ją czytać, to byłam zbyt zmęczona) - trudne słownictwo, rozbudowane zdania tasiemce, w których często się gubisz, postacie, których nie odróżniasz. Nie znajdziemy tu prosto przedstawionych członków rodziny, zapisanych zwykłymi rolami takimi jak "mama" czy "tata", których imiona poznajemy gdzieś w środku historii i wcale się nimi nie przejmujemy. Zamiast mamy, taty, brata, dziadka czy babci - są Renate, Peter, Paul, Machennie i Jo. Poznajemy ich najpierw po imieniu, póżniej szukamy ich roli w rodzinnej hierarchii.

Przez chwilę wyglądałam przez okno - stratocumulus, fractocumulus połączony z altocumulusami castellanusami, chmurami kłębiastymi w kształcie wież, poniżej ceglane domki, pola, traktor, maleńcy ludzie wpatrzeni w ziemię zamiast w niebo. 

Mój ulubiony cytat z 8 strony, wtedy się przeraziłam, że przez całą książkę będę brnęła przez niezrozumiałe dla mnie nazwy chmur i obłoczków. Jednak z każdą kolejną stroną rozumiałam, że to było tylko pokazanie, przez autorkę, charakteru głównej bohaterki - Freii. Dziewczyna ta, nie jest banalną osobą, nie pasuje do żadnych zwykłych schematów. Książka jest prowadzona z jej punktu widzenia. Poznajemy nie tylko jej uczucia, upodobania, ale wkradamy się w głąb jej duszy. Młodej Niemce długo nie przeszkadzało to, że jej historia rodzinna skąpana jest w tajemnicy, pełna niedomówień i sekretów, dopóki nie zaszła w ciąże. Posiadanie nowego życia w jej ciele, wzbudziło w niej potrzebę odkrycia tego, co było przez tyle lat zatajane. Bohaterka prowadzi nas przez falę wspomnień w swoim życiu, podczas której przytacza sytuacje dla niej nie jasne i niezrozumiałe. Najlepszym przykładem tego jest szaleńcza mania zachowywania rzeczy, które wzbudzają jakieś wspomnienia przez jej matkę. Freia zaczęła swoje własne śledztwo w rodzinie. Kawałek po kawałku odkrywamy razem z nią tajemnice członków rodziny.
Nie, zostanę tutaj. Chcę tu stać i wyglądać na zewnątrz. Zachód słońca, który wciąga za sobą wszystko. Ta mordercza czerwień, ten zakłamany pomarańcz, chciwa żółć. Codziennie świat się wali. Wciąż się odbudowuje, coś się odradza i ciskane jest w zenit. Wciąż wszystko spływa i skapuje, rozbłyska, by stać się tępe i niewidzialne. Na koniec noc!
Postacie są nietuzinkowe. Każda jest dokładnie wykreowana. Nie jest to typowa rodzina, nie wzbudza ona u nas poczucia bezpieczeństwa ani ciepła. Niestety, żadna z postaci nie wyrobiła sobie u mnie większej sympatii, jednak wzbudzają ciekawość.

Matka przeszyła mnie wzrokiem, jej szaroniebieskie, jasne oczy nieporuszone, zesztywniałe przypomniały mi oczy głodnych mew, a ja zastanawiałam się, co takiego daje nam poczucie, że jesteśmy najbliżsi drugiej osoby wtedy, gdy patrzymy jej w oczy. Dlaczego oczy? Co takiego w nich sprawia, że mówimy o bramie do duszy drugiego człowieka? 
Jest to książka o tym, jak Niemka radzi sobie z przeszłością nie tylko jej rodziny, ale i narodu. Dla kolejnych pokoleń ciężkie było zmierzenie się z historią, z nazizmem. Długo Niemcy, którzy żyli w czasach Hitlera, zamiatali swoje poglądy pod dywan, swoje czyny chowali do piwnicy. Ta książka jest przełomem. Wnuki zaczynają pytać, a rodziny odkrywać tajemnice.
Spoglądając na lśniące jasną czerwienią pasma chmur nade mną, które tego dnia zdawały się naciągnięte bez końca na ramie nieba, myślałam, że czas przyzna jeszcze może Polakom rację; za kilkaset lat nowo odbudowana starówka be∂zie po prostu starym miastem, jednym z odwiecznych symboli Polski, a próba zniszczenia przez Niemców tylko datą w podręczniku historii. Być może. 
"Ciała niebieskie", moim zdaniem, są trudną lekturą. Ze względu na powagę faktów historycznych w nią wplątanych, trzeba posiąść odpowiednią wiedzę oraz nabrać szacunku dla czasów II wojny światowej. Nie bójcie się, zwykły licealista, który uważał na historii i kojarzy te czasy, da sobie z nią radę. Styl pisania może ciut nużyć. Nie można oczekiwać od tej książki, że będzie się szybko kartkować, z bijącym sercem czekać na zakończenie. Można znaleść tu trudne słownictwo oraz długie zdania tasiemce. 

Jest to ciekawa pozycja. Polecam każdemu w pewnym momencie życia siegnąć po nią. Zobaczyć ten drugi punkt widzenia - pokolenia Niemców. Historia rodziny - intrygująca, ale nie porwie nas dopełni. Ocenę opieram przede wszystkim na dobrze ułożonej historii, ciekawie przedstawionej oraz nie banalne postacie. 



Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz