Victoria Aveyard "Czerwona Królowa"


Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte seria "Moon Drive"
Tytuł oryginału: The Red Queen
Data publikacji: 18 lutego 2015

– Mare Molly Barrow, urodzona siedemnastego listopada 302 roku Nowej Ery, córka Daniela i Ruth Barrowów – recytuje z pamięci Tyberiasz, streszczając moje życie. – Nie masz zawodu i w dniu następnych urodzin masz wstąpić do wojska. Chodzisz do szkoły nieregularnie, osiągasz słabe wyniki i masz na swoim koncie wykroczenia, za które w większości miast trafiłabyś do więzienia. Kradzieże, przemyt, stawianie oporu podczas aresztowania to zaledwie początek listy. Ogólnie rzecz biorąc, jesteś biedna, nieokrzesana, niemoralna, mało inteligentna, zgorzkniała, uparta i przynosisz hańbę swojej wiosce i królestwu. […]
– A mimo to jest w tobie coś więcej. – Król wstaje, ja zaś przyglądam się z bliska jego koronie. Jej końce są nieprzeciętnie ostre. Jak sztylety. – Coś, czego nie mogę pojąć. Jesteś jednocześnie Czerwoną i Srebrną. Ta osobliwość pociąga za sobą potworne konsekwencje, których nie jesteś w stanie zrozumieć. Co zatem mam z tobą począć?


 Trzymam w ręku książkę z jasną okładką, która ładnie odbija ciemne, krwiste litery. Moja mama ledwo jak ją zobaczyła, od razu stwierdziła, że to horror. Często śmieje się z jej komentarzy. Okładka jest ładna, naprawdę. Ma swój majestat. Jedyne co mnie zastanawiało długo jak się jej przyglądałam to fakt, że korona, a może raczej tiara, jest odwrócona. Moje oczy kierują się na napis pod tytułem, nie rzucający się w oczy, jakby był nie ważny - "Powstańmy! Czerwoni niczym świt". Kiedy po raz pierwszy go czytam, zerkam na tytuł i omiatam jeszcze raz spojrzeniem całość. Dużo czerwieni - stwierdzam. Otwieram książkę po roku jak leży na mojej półce - dostałam ją w prezencie i jakoś nigdy nie ciągnęła mnie do siebie, jednak postanowiłam, że czas ją przeczytać. Przeczesuje wzrokiem opinie blogerek. Mam cichą nadzieję, że po przeczytaniu jej będę w takim samym przekonaniu jak one. Omiatam wzrokiem środek książki - 28 rozdziałów + epilog, prologu nie ma. Do pokonania 478 stron historii. Podoba mi się struktura typograficzna - wielkość akapitów po "tytule" rozdziału oraz czcionka. Wszystko schludnie wyglądające.

Kiedy wzięłam do ręki tą książkę, nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Nawet nie przeczytałam krótkiego opisu, który miałby mnie zachęcić do poznania historii jaką skrywają białe kartki. Po prostu otworzyłam ją i zaczęłam czytać. W książce mamy przedstawiony inny świat od naszego, można powiedzieć, że schematycznie podzielony na nacje. W różnego rodzaju książkach fantasy spotykamy się z podziałami na ludzi, wampiry, wilkołaki... Nawet zdarzają się podziały między wampirami a wampirami. Od starożytności ludzkości towarzyszą podziały ze względu na kolor skóry czy rolę w życiu społecznym. Tutaj po raz pierwszy spotykam się z podziałem ze względu na kolor krwi. Można rzecz, że to śmieszny, nic nie znaczący detal - jedni krwawią czerwoną cieczą, inni srebrną; jedni rumienią się na czerwono, inni wręcz bledną, a nie przybierają rumieńców.

Taka jest nasza natura - powiedział Julian. - Niszczymy. To cecha charakterystyczna rodzaju ludzkiego. Niezależnie od koloru krwi, zawsze upadamy.
W świecie, w którym żyje główna bohaterka - Mare, kolor krwi ma ogromne znaczenie. Czerwoni - zwykli, prości, biedni ludzie, służą Srebrnym - silnym, potężnym, można powiedzieć półbogom. Srebrni mają władzę, posiadają umiejętności i pieniądze. Mają to wszystko, czego nie mają Czerwoni i czego Czerwoni nigdy nie zdobędą.

Można powiedzieć, że autorka wymieszała lekko czasy współczesne ze średniowieczem. Przenosi nas do lat, kiedy panuje król, przestrzegane są wszystkie tradycje dworskie oraz okropnie zarysowane pozycje społeczne. Brzmi jak historia przeniesiona w czasy na przykład panowania dynastii Jagiellonów. Jednak tu nas Aveyard zaskakuje, ponieważ wokół roi się od urządzeń elektrycznych - telewizorów, lodówek, kamer; oraz pojazdów - takich jak odrzutowce czy tez motocykl zbudowany przez księcia Cala. Pojawiają się również kartki na prąd, które przypominają o czasach PRL na ziemiach Polskich.

Przed pierwsze kilkadziesiąt stron wszystko powoli się rozkręca. Czytelnik zajęty jest jeszcze własnymi myślami, rozkojarzony brnie przez wstęp - próbuje przyswoić natłok informacji. Jednak nie trzeba długo czekać, by akcja zrobiła się wartka. Płynnie przechodzimy od wydarzenia do wydarzenia. Autorka nawet nie pomyślała, by dać nam chwile odsapnąć. W wyniku pewnych wydarzeń, których nie przytoczę, by aż tak nie spoilerować książki, główna bohaterka dostaje się na pałac Palatinum i musi lawirować między kłamstwami oraz Srebrnymi. Całe jej życie wywraca się do góry nogami, a ona musi stawić tego czoła.

Postacie są dobrze scharakteryzowane, mają silne podłoże psychiczne. Można się doszukiwać u nich głębszych emocji oraz zachcianek. Spokojnie można byłoby je utożsamić z osobami, które spotykamy w życiu codziennym. Można doszukiwać się swoich ulubieńców, jak i znienawidzonych osób.

Od setek lat Srebrni stąpali po ziemi niczym żywi bogowie, a Czerwoni uwijali się u ich stóp jak insekty. Dopóki nie zjawiłaś się ty Jeżeli tego nie można nazwać zmianą, to sam już nie wiem, co można nią nazwać. 
Mare jest złodziejką - z tego stara się utrzymać ojca (powojennego inwalidę), matkę (osobę zapatrzoną w jej siostrę) oraz Gisę (ładną, spokojną i utalentowaną piętnastolatkę). Rodzina pokładała największe nadzieje w Gisę, a matka Mare powtarzała za każdym razem czemu ona nie może być tak jak jej młodsza siostra. Główna bohaterka nigdy nie znalazła sobie pracy, zdobywała pieniądze, jak już wcześniej wspominałam, przez kradzież. Nie uczyła się też najlepiej. Dla Czerwonych ten stan oznaczał jedno - w dniu 18 urodzin trafią do wojska. Albo praca albo służba, nie było innej opcji. W taki sposób rodzina Borrow "straciła" trzech synów, którzy poszli na front. Mare miała być następna.

Nie jest ona postacią nudna ani irytującą. Moim zdaniem jest silna i dojrzała, jak na 17-latkę. Trzyma się zawzięcie swoich celów. Niestety, nie potrafi jeszcze dobrze zauważyć konsekwencji swoich czynów i często wydaje się naiwna.
Trudno uwierzyć, że zależało mi na tym, aby przeżył. Trudno uwierzyć, że w ogóle poświęcałam mu tyle uwagi.
Jednym, z wielu wątków w tej historii, jest miłość. Wśród przede wszystkim wojny, buntu oraz gry między Srebrnymi, znajdujemy czas na mały romans. Wytwarza się nagle i niespodziewanie. Można powiedzieć, że od pierwsze poznania tych dwóch postaci, wyczułam, co się święci.
Nie jestem głupiutką, beznadziejną zakochaną dziewczynką. 
Plusem Mare jest to, że zakochanie nie owładnęło nią. Daje mu żyć obok niej, nie myśli nawet o nim. Skupia się na swoich celach. Podziwiam jej determinację. Ona aż kipiała z każdej strony tej książki. Kipiała wraz z masą błędów, jakie popełniła. Błędów, które można jej wybaczyć. Koniec końców dopiero staje się dorosła.


Cal i Maven to dwaj bracia, książęta, z dwóch różnych matek, jednego ojca. Cal jako starszy o dwa lata ma objąć tron, zawsze był faworytem w oczach króla. Ojciec chciał, by Maven był taki jak brat. Opanowany, idealny w walce, jak i na salonach... by miał jakiś wyższy cel.
Płomień i cień. Nie mogą bez siebie istnieć.

Moją ulubioną postacią drugoplanową został Julian - nauczyciel Mare. Zaczytany Śpiewacz. Kochał książki chyba z taką samą miłością jak ja, jednakże Julian jest o wiele, wiele mądrzejszy.
Nadchodzi świt.
Końcówka książki przeszła moje oczekiwania. W szoku czytałam, to co się dzieje. Sama przyznam, że jestem naiwna. Ta książka jeszcze bardziej mnie w tym uświadomiła.  Myślę, że zostawiła po sobie ślad przemyśleń.

Zostawiła po sobie ślad w postaci mojej większej chęci by się rozwijać, determinacji w podjętych celach. Pokazała mi również, jak obłudny jest świat. Codziennie wierzymy w coś, co wcale nie musi być prawdą.

Prawda  się nie liczy. Liczy się tylko to, w co wierzą ludzie. 
Nie mam jak się przyczepić do stylu Aveyard. Zdania są przejrzyste i zrozumiałe, człowiek nie siedzi i nie czyta po kilka razy jednego zdania, głowiąc się, o co w końcu chodzi. Użyła przejrzystego języka, nie starała się na siłę wyszukiwać starodawnych określeń lub też słownictwa by nadać postaciom bardziej dworskie zarysy.


Książka mnie wciągnęła, urzekła swoją historią i dobrze zarysowanymi bohaterami. Główna bohaterka ma nie tylko moc, ale ma też swoje słabości. Doceniam to, jak są przeplatane ze sobą i jak pokazują to, że jest tylko człowiekiem. Były chwile, kiedy na moich ustach pojawiał się uśmiech. Poświęciłam też czas na przemyślenie tego wszystkiego, co się tam wydarzyło. Stwierdzam, że to lektura lekka i przyjemna, można się przy niej oderwać od nużącej codzienności i znaleść też coś dla siebie.
Jednak nie porwała ona mojego serca. To jeszcze nie to.
Każdy może zdradzić każdego. 

Udostępnij ten post

6 komentarzy :

  1. Bardzo fajna recenzja, zmieniłaś moje oczekiwania i moje zdanie o tej książce, ponieważ naczytałam się o niej dużo złego. Zdecydowanie można powiedzieć, że okładka ma to coś i bałam się, że jedynie okładka w tej książce będzie interesująca.
    Wkradł ci się również błąd przy stylu, powinno być "postaciom". ;)
    Ciekawy blog, czekam na więcej i zapraszam na:
    www.bookprisoner.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miłe słowa i za znalezienie błędu! :)

      Usuń
  2. Świetna recenzja 😘😘. Jest to chyba pierwsza pozytywna opinia, którą czytam. Okładka... Faktycznie, urzekająca ♥. Może przeczytam... 😏😏😏

    OdpowiedzUsuń
  3. Super recezja! Ja bardzo lubię tę książkę ��. A mój ulubiony cytat z niej to ten ostatni ����. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super recezja! Ja bardzo lubię tę książkę ��. A mój ulubiony cytat z niej to ten ostatni ����. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń