Cora Carmack "Coś do ocalenia"

Tytuł oryginału: "Finding it"
Wydawnictwo: Jaguar
A jeśli ostatnia deska ratunku ma wyjątkowo paskudne drzazgi? Kelsey Summers jest piękna. Inteligenta. Wygadana. Bezczelna. Odważna. Seksowna jak diabli. I... zmęczona. O tym ostatnim nikt nie wie. Jak każda aktorka, Kelsey potrafi udawać. Kiedy zaraz po ukończeniu studiów Kelsey wyrusza w zapowiedzianą już wcześniej wyprawę po Europie, nawet jej najbliżsi przyjaciele myślą, że robi to dla zabawy, imprez, nowych wrażeń... No cóż, ona sama wolałaby, by tak właśnie było. Niestety. Szybko okazuje się, że starym problemom i bolesnym wspomnieniom nie robi różnicy, czy są aktualnie w Nowym Jorku, Budapeszcie czy czeskiej Pradze. Przeszłość nie da się zostawić za sobą. Nie da się jej również utopić w tequili. Pewnej (wyjątkowo pechowej nocy na drodze Kelsey staje Hunt - przystojny i tajemniczy facet, który wydaje się być zupełnie odporny na jej czar. Jego obecność skłania Kelsey do zadania sobie kilku ważnych pytań - pytań, na które odpowiedzi mogą się jej nie spodobać... Ale Hunt również ma tajemnice. W pewnym momencie obydwoje będą musieli postawić wszystko na jedną kartę. 



Książka ta jest prezentem, jaki dostałam na walentynki od mojego chłopaka. Po samej okładce oraz tytule śmiało można stwierdzić, że jest to powieść z rozbudowanym wątkiem miłosnym. Okładka jest przyjemna dla oka, a para na niej wręcz słodka i kochana. Opowieść podzielona jest na 31 rozdziałów, nie są zbyt długie, więc spokojnie można czytać od rozdziału do rozdziału. Objętościowo nie przeraża, jest taka w sam raz. Około 332 strony zapisane czytelną i przyjemną do czytania 
czcionką. 
Może te kłódki wcale nie oznaczały trwałości uczuć, a jedynie to, że emocje przykuwają nas, jak więźniów, do miejsc i ludzi, i niczym więzienna kula ciągną nasze serca w sto różnych stron, póki te serca nie rozerwą się na kawałeczki. 

Każdy z nas zasługuje na wielką przygodę. 
Poznajemy główną bohaterkę Kesley w środku jej życiowej przygody. Opuściła rodzinny dom, by odnaleźć jakiś sens życia. Nie mogła tego zrobić w towarzystwie matki alkoholiczki oraz ojca, dla którego najważniejsze są pieniądze. Wspomniane wcześniej dobra materialne, prestiż oraz nienaganne imię to jest podstawa w rodzinie Kesley. Dziewczyna ma rodzeństwo, które dla ojca są w pewnej formie lokatami finansowymi, przez co uzyskują jego aprobatę i miłość. Natomiast nasza bohaterka, to po prostu czarna owca rodziny, z którą rozmawia mailowo za pośrednictwem sekretarki.  

Kesley jest typem imprezowiczki, nawet w chwili gdy ją poznajemy wybiera się właśnie na imprezę. Jest to osoba, która przez długi czas szlajała się od baru do baru, od hostelu do hostelu i od mężczyzny do mężczyzny. Przybywała do kraju, poznawała nowych znajomych, odhaczała kolejne imprezy i zaliczała przygodnych facetów. Można stwierdzić jedno o naszej głównej bohaterce - jest zagubiona. Próbuje uciec sama przed sobą, przeżyć wielką przygodę i określić swój plan na przyszłość. 

Nieważne, jak daleko uciekłam, w ile pociągów i samolotów wsiadłam, ciemność nie odstępowała mnie ani na krok. Nie chodziło o karmę ani o pecha, choć o jednym i drugim mogłabym sporo powiedzieć. Nie. Katastrofy przydarzały mi się na każdym kroku, bo to ja byłam katastrofą. Chodzącym, śmiejącym się huraganem, który popychał wszystkich wokół na dno. Taki miałam styl życia. Niezdrowy. 

Podczas jednej z imprez na Wegrzech w Budapeszcie, podczas której miała pod ręką aż dwóch przystojnych mężczyzn, poznała tajemniczego, szaleńczo przystojnego wojskowego. Przyglądał jej się w klubie, a następnie potrafił się oprzeć wszystkim jej zalotom (żaden mężczyzna tego nie zrobił). Po tym gdy pomógł pijanej Kesley powrócić do hostelu, można powiedzieć, że nie potrafił zejść z jej myśli. Idealny facet, przed którym się zbłaźniła, odrzucił ją - to wszystko spowodowało, że pragnęła go coraz bardziej. 

Życie w swej łaskawości nauczyło mnie, że po haśle "zamknij oczy" może nastąpić albo coś bardzo dobrego (na przykład pocałunki), albo bardzo złego (na przykład morderstwo, grabież, rzut pająkiem w twarz). 
Hunt - tak się przedstawia Kesley "pan idealny" - jest dobrze zbudowany, ma fryzurę na jeża i mnóstwo tajemnic. Pojawia się w życiu Kesley nagle i zaczyna być towarzyszem podróży po jednej z niewielu zapomnianych przez Kesley imprez. Nie chce na początku angażować się w coś więcej niż zwykle koleżeństwo, co naszej głównej bohaterce się nie podoba. Jednak po mowie ciała i chwilach słabości widać, że Hunt tak naprawdę leci na nią i pragnie jej tak samo mocno jak ona jego. Pierwszym miejscem, do którego się wybrali razem, była Praga. W tym mieście padło wyzwanie - Hunt pocałuje Kesley, jeśli ona po siedmiu dniach z nim stwierdzi, że naprawdę żyje. Mężczyzna stara się jej pokazać, co to znaczy przygoda. 

Jeśli nie mamy jakiegoś konkretnego celu, nie możemy się zgubić, prawda? 

Przez pół historię nie potrafiłam stwierdzić, czy czytam normalne rozluźniające romansidło, czy jednak jest to wartościowa książka. Jednak im bliżej byłam końca, tym bardziej doceniałam ów historię. Kesley nie jest prostą osobą, całe życie gra, ucieka przed własnymi problemami i nie może sobie poradzić sama ze sobą. Jest naprawdę zagubioną osobą, każdy który choć raz tak się czuł ma prawo utożsamiać się z główną bohaterką. Najważniejsze jednak jest to, że trafiła na osobę, która jej pokazała ile można zmienić. Dziewczyna przebywając z Huntem uświadomiła sobie wiele rzeczy - przede wszystkim to, jak to jest kogoś kochać. Doświadczyła miłości, prawdziwego uczucia, który pozwalał jej płonąć. Mogła rozwijać się i być szczęśliwa. Bohaterka uczy się, że przez ten cały czas nie uciekała przed problemami, uciekała z nimi. Miała je cały czas przy sobie, nie zostawiła ich za sobą w Stanach. Z czasem widać też, jak dojrzewa. Miłość nie dała jej tylko szczęścia, sprawiła, że w końcu wzięła się za siebie. Znalazła to, czego szukała przez cały czas - sensu oraz drogi, którą chce podążyć dalej. 

Najlepsze rzeczy w życiu przydarzają się nam tak po prostu - powiedział. Nie da się ich zaplanować i nie da się znaleść szczęścia, jeśli szuka się w jednym tylko miejscu. Czasami warto wyrzucić mapę. Jasne, daje orientację, ale jednocześnie prowadzi nas ścieżką, którą szedł już ktoś przed nami. Nie lepiej wyznaczyć własną drogę? Pozwól sobie czasem się zgubić, Kelsey, i nie próbuj za wszelką cenę ustalić, gdzie jesteś. To przyjdzie samo. 


Gdy kochasz, zamykasz jakąś część swego serca, miłość odciska na nim ślad i ten ślad już zawsze będzie częścią siebie, niezmywalny, wieczny. Możesz oddać komuś klucz, możesz nawet dorobić wytrych, ale co było, to było i nic tego nie zmieni.  

Główni bohaterowie uczą nas, że każdy zasługuje na miłość, drugą szansę, pokazują jak się wybacza oraz to, że nigdy nie uciekniemy przed problemami. Najpiękniejszy motyw, jaki przewija się przez całą powieść jest wypowiedź Hunta, który sądzi, że nasz dom jest tam, gdzie jesteśmy najszczęśliwsi.  Słowa te sprawiają, że czytelnik skupia się, choćby na moment, gdzie jest jego prawdziwy dom. 
Zawsze mi się wydawało, że dom jest tam, gdzie człowiek jest najszczęśliwszy.  
Moim zdaniem, podróż Hunta i Kelsey to tylko metafora podróży wgłąb siebie. Z każdym nowym miejscem bohaterowie poznają siebie samych na nowo, zaczynają układać swoje życie i dojrzewać do tego, by już nie musieć nigdy uciekać.

Autorka stara się pisać językiem, którym mogła by się posługiwać bohaterka. Chce byśmy wczuli się w tą historię i wynieśli z niej jak najwięcej. Pisze prostymi zdaniami, książkę czyta się lekko i przyjemnie. 

Każdy kto cię dotyka, nieistotnie, twojej duszy, czy ciała, jest ważny.

Historia bardzo mi się podobała, była czymś naprawdę wartościowym i wartym przeczytania. Podróżowanie wraz z bohaterami po Europie i w głąb siebie było naprawdę przyjemne. Jednak nie dam jej 5/5, ponieważ zabrakło mi tego czegoś, co powoduje, że nie mamy ochoty odkładać książki. 




Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz